Rozdział 2
Miałam niemały problem, żeby nie stracić go z oczu, jednocześnie manewrując tak, by nie zderzać się z przypadkowymi ludźmi. Niby szedł, ale że przerastał mnie co najmniej o dwie głowy, trudno było mi za nim nadążyć. Widocznie, musiał mi starczyć widok pleców Sojoona. Jakby ciężko się było mu zatrzymać albo jeszcze lepiej, zwolnić odrobinkę. Widocznie Pan Bez Manier nie widział w dzielącej nas odległości problemu, bo brnął do przodu, nawet nie patrząc za siebie. Niewiele myśląc, podbiegłam do niego, miałam dość oglądania jego tyłu. Złapałam go za ramię, a on łaskawie się odwrócił. Czuki miaułknęła niezadowolona z transportera. „Wybacz Czuki, to przez Pana Bez Manier" - przepraszałam kotkę w myślach. Sojoon spojrzał na mnie zdziwiony. Rozmawiał z kimś przez słuchawki bluetooth, nawet nie wiem, kiedy udało mu się je założyć. Jego mina była warta zrobienia zdjęcia i oprawienia w ramkę. Speszyłam się, jakbym zrobiła coś złego, chociaż tylko lekko go złapałam za rękaw kurtki. Kąci